piątek, 7 marca 2008

To był długi dzień

Pierwszy dzień podróży, chyba jeden z dłuższych i bardziej nerwowych w moim życiu...

Ale zaczął się on wcześnie rano. Otworzyłem oczy i ujrzałem piękny górski widok za oknem. Początkowo autokar jechał jeszcze chorwacką autostradą, później przeniósł się na mniejsze drogi. Ruch był całkiem spory, także autokar poruszał się w spowolnionym tempie.

Zanim zdążyłem się całkowicie ocknąć do stanu świadomości doprowadził mnie siedzący obok pasażer, wypowiadając zdanie z zachwytem "Jaki piękny widok". Dobrym zadaniem do rozwiązania dla psychologa społecznego byłaby odpowiedź na zagadkę jak to jest, że w autobusie, w którym jedzie około 60 osób, wszyscy budzą się niemalże w tej samej chwili. Nagle słychać płacz dziecka, głośne ziewanie rozbudzających się osób, przerażenie - bo ktoś ma lęk wysokości, ktoś inny podniecony wyjmuje aparat czy kamerę i pokazuje na co zwrócić uwagę. Zadziwiające.

Autobus jechał po całym chorwackim wybrzeżu zatrzymując się kolejno w znanych miejscowościach wypoczynkowych. Do pierwszej z nich, w której się zatrzymał - mariny Sukosan - dotarł kilka minut przed 10. Pilotka oświadczyła "Marina Sukosan to jedna z największych marin w Chorwacji", a następnie dodała gdzie są toalety. Według orientacyjnego rozkładu jazdy za godzinę powinienem być w Splicie. Jasnym jest, że nie dotarłem tam na czas, po drodze robiliśmy dłuższe i krótsze postoje, tak naprawdę nie wiem po co. Na jednym z nich kierowcy chyba chcieli mnie zostawić na stacji benzynowej, a przynajmniej takie było moje odczucie. Gdy wracałem z toalety zobaczyłem zamknięte drzwi autokaru, a silnik już chodził. Kierowca łaskawie otworzył drzwi i pojechaliśmy dalej...do Splitu.

W międzyczasie zobaczyłem czym jest tak naprawdę miejscowe określenie "nema problema". Zadziwiła mnie stojąca w korku i ledwo wyjąca straż pożarna. Jak widać pożar nie był jeszcze wielki, albo nie było jeszcze "katastrofy". Jakiś czas później, mniej więcej w okolicach lotniska w Splicie widziałem dym na wzgórzach. To tam ktoś wzywał strażaków?

W Splicie byłem około 16, zamiast orientacyjnej 11.30. Dojechałem! Ale gdzie jest Sebastian?!

Brak komentarzy: