czwartek, 13 marca 2008

Mostowe widowisko

Jak obserwowałem skoczków do Neretwy ze Starego Mostu gdzieś podświadomie w uszach pobrzmiewała mi piosenka "Największy teatr Świata" śpiewana przez Edytę Geppert przy akompaniamencie zespołu Kroke, niektóre dźwięki po prostu się pamięta.

Całe widowisko oglądałem z dołu, siedząc na kamiennym stopniu, w czymś przypominającym amfiteatr, może to i stąd te skojarzenia. Za scenę robił most, a właściwie niedostępna dla zwykłych śmiertelników jego część za balustradą.

"A przedstawienie zaraz się zacznie/Codziennie się zaczyna" - najpierw trzeba zebrać trochę pieniędzy dla skoczków, posiadających na moście nawet własny klub. Za darmo umarło, zawsze to jakiś sposób na uzawodowienie tego fachu. Żeby były marki czy euro potrzebni są widzowie, których musi się zebrać spory tłumek, aby skok doszedł do skutku. Odbywają się one mniej więcej co godzinę, przynajmniej w niedzielę, nie mam pojęcia jak to wygląda w tygodniu.

"Publiczność zna ich wszystkie sztuczki/A jednak cudów łaknie" - skoki odbywają się przeważnie w tym samym miejscu, na tę samą stronę Neretwy. Wypróbowanych metod się nie zmienia.

W momencie, gdy zbierze się spora grupa turystów oblepiając balustradę, boczny "balkon" i obserwatorów spod mostu z klubu wychodzi skoczek, niczym artysta. Przekracza barierkę i przystaje na moment w miejscu z którego odda skok.
"A obok mnie w milczącym tłumie/w cieniu tej wielkiej sceny" ludzie zamierają na chwilę w przerażeniu. W tym czasie mężczyzna skacze. Zanurzając się cały, począwszy od nóg w wodzie.
Później sekunda oczekiwania. Westchnienie. Wypłynął! W momencie w którym skoczek wychodzi z wody rozlegają się oklaski zgromadzonej publiki.

"Patrzę i oczom nie wierzę
Nie wierzę, ale patrzę
Pode mną smutna ziemia
Nade mną nieba kurtyna
Więc czekam aż Reżyser Niebieski
Ogłosi wielki finał"

Brak komentarzy: