wtorek, 11 marca 2008

Mostar, godzina 22

Do Mostaru dojechaliśmy około godziny 22. Nie mieliśmy żadnego planu gdzie można o tej porze znaleźć nocleg taki, aby za bardzo nie odbiło się to na naszej kieszeni. Ustaliliśmy, że około 10 Euro to wystarczająco, aby spędzić noc w godziwych warunkach. Jednak jak wiadomo to nie my ustalamy sobie ceny.

Kierowca autokaru wysadził nas kilka ulic od dworca autobusowego co dodatkowo utrudniło nam szukanie noclegu. Powiedział, że nie jedzie do stanicy, także sami tam musieliśmy dojść. Z plecakami! Może jakbym był w lepszym nastroju to chętnie spędziłbym noc nawet pod tym dworcem.

Jak pisałem kilka postów wcześniej ten dzień był bardzo długi. Zaczął się od przyjazdu do Splitu, a cała podróż dzień wcześniej wyjazdem z Warszawy, także człowiek raz na dwa dni mógłby się chociaż umyć. W pewnym momencie znaleźliśmy hotel...za 50 Euro! No tego już było za wiele! Zrezygnowaliśmy.

Później po drodze do dworca autobusowego pytaliśmy ludzi o o hotele i tym podobne instytucje. Nic nie wiedzieli. Nie ma się co dziwić, gdyż większość osób prowadzących "sobe" nie przeznacza funduszy na promocje, często także prowadzi działalność na czarno w swoim mieszkaniu czy domu.

I taki też pokój znalazł Sebastian. Za 10 Euro, co prawda kosztem prywatności, bo już z dwoma Polakami w środku, ale zawsze (po mieszkaniu pałętali się jeszcze Kanadyjczycy - międzynarodowe towarzystwo). Nie marzyłem w tamtym momencie o niczym innym, jak o łazience i łóżku. To i się spełniło, nigdy tak szybko nie zasnąłem. Skończył się ten dzień...chyba najdłuższy w moim życiu.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Pozdrav tebi i Sebastianu iz Hrvatske!!!