czwartek, 27 marca 2008

Ratusz

Pierwszego dnia, tego samego w którym przyjechałem do Sarajewa, wybraliśmy się z Sebastianem na spacer. Niebywałe, prawda? Nie o tym będę pisał, ale chciałem jakoś zacząć. Często, tj. kilka razy podczas gdy schodziliśmy z gór w doliny, jak jakieś Janosiki, dla uatrakcyjnienia drogi zmienialiśmy trasę. I za każdym razem uzmysławialiśmy sobie ile drogi nadrobiliśmy idąc przez miasto za pierwszym razem. Smutne to było. Za każdym razem pukałem się w głowę. Co tam pukałem, tłukłem! Plan miasta - użyteczny przedmiot! Po czterech dniach obecności w Sarajewie, moje poczucie przestrzeni wyostrzyło się i w miarę wiedziałem co i jak, a przynajmniej w którym kierunku się udać, aby wejść w znajomy teren. Rozgadałem się.

W tytule napisałem, że będzie Ratusz, więc musi być. Po bośniacku Gradska vijećnica to bardzo ciekawy, monumentalny, XIX-wieczny budynek w stylu mauretańskim. Nosi on w sobie taki wyróżnik, nie dlatego, że ma jeszcze świeże wojenne rany, tylko dlatego, że jego kolorystyka bardziej pasuje do bajki, dajmy na to Gumisiów, niż do realnego świata. Bardzo mi się ta budowla podobała i tym bardziej zadziwiał fakt, że tak ważne miejsce z punktu widzenia historii, a dzisiaj turystyki, stoi w rozsypce. To jest proszę państwa katastrofa, czyli antonim, a może bardziej skutek sformułowania "ne ma problema".
Ratusz, a później mieszcząca się pod tym adresem biblioteka, jak wiele miejsc (wszystkie?) w Sarajewie nosi piętno wojen. To właśnie w tym budynku w 1992 roku na skutek działań wojennych spłonęło wyposażenie, które stanowiły bezcenne dokumenty i książki o wielkiej wartości naukowej i historycznej. Czasem brak sensu w działaniach człowieka jest porażający. Nie wnikając w narodowość, wyznanie etc.

Inne zdjęcia Ratusza, płonący Ratusz

Brak komentarzy: