niedziela, 16 marca 2008

Co zapamiętam z Mostaru?

Znak zapytania w tytule nie bez powodu. Sam sobie zadaję to pytanie. Nie poznałem całego Mostaru, zwłaszcza tej nowoczesnej części miasta. Pamiętam natomiast, że w Mostarze wystarczy pięć minut drogi, aby wyrwać się z turystycznego zgiełku, by odnaleźć spokój tego miejsca. Ten swojego rodzaju klimat pustki, ubocza, lekkiego oddalenia.

Z Sebastianem ów klimat odnaleźliśmy, przynajmniej w moim odczuciu, na muzułmańskim cmentarzu idąc jego główną aleją pośród grobów ludzi żyjących kiedyś w Mostarze. Z jednej strony cmentarza widoczne wzgórza, widok w Bośni nie budzący zdziwienia, z drugiej cicha ulica, za nią domy, za domami Naretwa, za Naretwą domy, za domami wzgórza. Obraz doliny dzielony przez pierwszoplanowe nagrobki. Cisza i spokój w czystej postaci. Inny świat.

Wychodząc z cmentarza zaczepiła nas starsza kobieta. Nie zrozumiałem ani słowa co powiedziała. Jej wyraz twarzy wzbudzał współczucie. Prawdopodobnie chciała, aby zrobić zdjęcie grobu jej męża, coś w rodzaju przedłużenia pamięci, podtrzymania dumy zmarłego. Gdzieś o tym wcześniej czytałem. Sebastian niejako to wywnioskował ze słów kobiety i ustosunkował się do prośby.

Po drugiej stronie ulicy na balkonie siedziała inna starsza kobieta i serdecznie uśmiechała się do nas, chyba rzadko turyści zapuszczają się w te okolice.

Właśnie takie obrazy zostają w pamięci, pozostałe człowiek stara się ująć na fotografiach. Choćby zrobił to najlepiej, emocje związane z obecnością w konkretnym miejscu i czasie dane są nielicznym.

Brak komentarzy: