czwartek, 24 kwietnia 2008

Plastikowe Międzygórze

Powyżej jakże wymowne zdjęcie. Zatytułowałbym je "zagubiony w królestwie plastiku", chociaż żadnego komentarza nie potrzebuje. Jak to jest, że fotografie na których pojawiam się przez przypadek pokazują tak naprawdę najwięcej?

W Medjugorie plastik przeznaczony na różańce, figurki i wszystkie inne gadżety związane z tym miejscem można liczyć w tonach. Stragany z dewocjonaliami we wszelkich kształtach, kolorach, z różnorakiego tworzywa (plastik dominuje) i we wszystkich językach świata - nawet po koreańsku były - stanowią 90% działalności gospodarczej tej miejscowości. Reszta to gastronomia, hotelarstwo, usługi przewozowe - kolejność przypadkowa. Podejrzewam, że każda szanująca się rodzina ma swój stragan, a niektóre nawet całe supermarkety. Niedaleko kościoła mieści się coś na wzór pasażu handlowego. Można nic nie robić tylko wydawać pieniądze. Ludzie chętnie z tego korzystają. Tylko ceny jak na polskie warunki wysokie, od razu widać, że nie jesteśmy tam szanowani jako klienci, ale taki nasz los. Włosi za to szaleją. Oni lubią pokazać, że ich stać. Bez dwumetrowej figury Matki Boskiej nie wracają do domów. Sam widziałem jak pakowali się do autokarów z tego typu nowymi "meblami". Niech dojedzie w całości i niech cieszy na wieki wieków...

Na owych straganach, czasem to nazwiemy pawilonami, czasem kioskami, czasem sklepami pielgrzymi znajdą wszystko co im potrzebne, a nawet i to co im się raczej nie przyda. Krzesła, laski, poduszki, buty, wszelkie części garderoby, alkohole, widziałem nawet peleryny z parasolami, tylko zastanawiałem się nad ich celowością. Za często tam deszcz nie pada, ale zdarza się, czyli kupcy są przygotowani na każdą okazję.

Najbardziej jednak razi muzyka. Na każdym straganie leci inny hicior, czyli przeróbki Ave Maria na każdą możliwą modłę i w każdym języku świata. Jak to się nazywa? Sacro polo, Sacro Turbo, Sacro Disco czy jeszcze inaczej?

Waluty obowiązują wszystkie. W Medjugorie w sklepie płacąc Euro - dostałem reszty w bośniackich Markach i chorwackich Kunach jednocześnie. Później je wydałem w tymże sklepie bez krzywych spojrzeń.

Jako humorystyczny akcent całego tego biznesu można uznać, że gdzieś to wszystko zatraca się, wypada z rozpędu, a może popada w rutynę. Każda figura Matki Boskiej jest inna, w tym sensie, że były odlewane w różnych formach i wyraz ich twarzy się zmienia. Oryginalną będzie można zobaczyć w kolejnych postach. Niecierpliwym powiem w tajemnicy, że jest to ta sama twarz, która widnieje na logo pewnej toruńskiej rozgłośni radiowej. Kolejny wymowny szczegół.

Supermarket. Figury nie dotykaj, zapełniaj koszyk!

Brak komentarzy: