wtorek, 1 kwietnia 2008

Budynek Parlamentu

Płonący i ostrzeliwany budynek parlamentu w Sarajewie to jeden z najbardziej rozpoznawalnych wojennych kadrów w Bośni i Hercegowinie. Łatwo było nakręcić jego upadek ze względu na widok z okien ze znajdującego się po drugiej stronie ulicy hotelu Holiday Inn, gdzie rezydowali podczas wojny zagraniczni dziennikarze.

Na początek słowo wyjaśnienia. Jakże byłem zdziwiony, kiedy na świeżo odbudowanym budynku mieściła się tablica informacyjna iż jest to siedziba Rady Ministrów, a nie Parlamentu. Ten drugi znajduje się tuż obok, jest sporo niższy i dalej nosi ślady wojny. Aby było ciekawiej obydwa budynki mają ten sam adres, a pokazywane są zamiennie. Ciężko się w tym połapać. Dla jasności opisuję ten bardziej widowiskowy, czyli obecną siedzibę rządu.

Do niedawna jeszcze górujący nad miastem wrak, dzisiaj jest jednym z najbardziej wybijających się w podniebną przestrzeń i olśniewających wieżowców. Na tle okolicznej zabudowy wyróżnia go oczywiście wysokość, ale też ciekawy - morski kolor czy bijąca od niego aura nowości i tchnienie luksusu. Został odbudowany za sprawą Grecji o czym nie omieszkali przypomnieć płachtą z napisem. Aby nie było za pięknie śladami po kulach i zniszczoną elewacją straszy tuż obok siedziba parlamentu.

Wieżowiec jest zwrócony ku ulicy bokiem, dzięki czemu widać, że jest dwuskrzydłowy. Przestrzeń wokół siedziby Rady Ministrów pozostawia wrażenie pustki. Schodki i podjazdy wokół z pewnością dobrze mogliby spożytkować rolkarze i deskorolkarze, bo w momencie naszych odwiedzin jedynie protestujący ekolodzy rozstawili tam swoje tablice i namioty.

Miejsce na którym stoją budynki administracyjne jest niezbyt oddalone od centrum, trzy przystanki tramwajowe od Starego Miasta i zadziwiająco mało oblegane. Ale jest na to wytłumaczenie. Jeśli ktoś pragnie mieć zdjęcie z morskim wieżowcem w tle, może je wykonać z wielu punktów miasta, głównie chodzi mi o wzgórza, czyli nieoficjalne tarasy widokowe.

Ministrów i parlamentarzystów z pewnością nobilituje sąsiedztwo, mianowicie Fakultetu Filozoficznego (widać go na zdjęciu na górze) i Muzeum Narodowe Bośni i Hercegowiny.

Jadąc do Sarajewa nie wiedziałem zbyt wiele o tym mieście. Budynek Parlamentu był pewnym wyznacznikiem. Miałem wrażenie, że go znam. Nic bardziej mylnego! Żadne zdjęcie nie potrafiło oddać prawdziwego charakteru i wyglądu okolic tego miejsca. W pamięci miałem kilka filmów, które oglądałem o wojnie w Bośni. Zwłaszcza te pokazujące ostrzał snajperski, dźwięki świszczących kul z automatów, operatorów kamer próbujących nadaremnie znaleźć miejsca strzelców, ludzi chowających się za transporterami wojsk pokojowych. Czasem szybkie mignięcia pokazywały ofiary ostrzału, ludzi którzy nie zdążyli ukryć się, czasem rannych, których próbowano przenieść w miarę bezpieczne miejsce, czasem już niestety zabitych. Przeważnie były to dokumenty tworzone, aby pokazać, że ludzi skazano na życie w oblężonym mieście, w którym nie było wody, prądu, żywności, leków, krótko mówiąc miasta - piekła, z którego nie można było się wydostać i miasta, w którym fałszywy krok, wyjście na ulicę mogło oznaczać śmierć.

Takie sceny rozgrywały się między innymi przed budynkiem Parlamentu. Tutaj nagrano jak snajper zabił francuskiego żołnierza sił ONZ, w innym miejscu zarejestrowano taką scenę.

Stary budynek Parlamentu był pomnikiem wraz z którym spłonęły marzenia Bośniaków o pokoju w niepodległym kraju. Dążąc do całkowitego zniszczenia instytucji chciano pokazać, że nie świadczy ona usług na rzecz określonej grupy obywateli, chodziło o zaprzeczenie istnienia państwowości w takiej postaci. Dzięki medialności widowiska osiągnięto do pewnego stopnia pożądany skutek. Pozostaje mieć nadzieję, że odbudowany budynek rządu i być może naprawiony w najbliższym czasie Parlament będą w stanie utrzymać spokój i porządek w Bośni i Hercegowinie, w dalszej perspektywie także bez pomocy międzynarodowych organizacji.

Brak komentarzy: