poniedziałek, 31 marca 2008

Muzeum Narodowe w Sarajewie

Pełna nazwa instytucji brzmi Muzeum Narodowe Bośni i Hercegowiny (po bośniacku: Zemaljski Muzej Bosne i Hercegovine. Wybraliśmy się tam częściowo przypadkiem, a częściowo jednak z ciekawości, jak może wyglądać tego rodzaju placówka w Bośni i Hercegowinie. Tak naprawdę czynnikiem, który przesądził o odwiedzeniu tego miejsca była informacja w katalogu karty Euro 26, że dzięki niej wstęp mamy darmowy, więc dlaczego nie skorzystać, w Bośni oferta zniżek jest i tak bardzo uboga. No to wchodzimy, pokazujemy karty, a kobieta z muzeum patrzy jakbyśmy jej pokazywali butelki do zwrotu. Mówi, że bilety kosztują 5 KM, później schodzi do 1 KM. W pewnym momencie był już w nas pierwiastek rezygnacji, ale postanowiliśmy obejrzeć Zemaljski Muzej i zapłacić, pomyślałem wtedy, że tylko wrócę do Polski to napisze do Euro 26 i zapytam kto tutaj kogo robi w balona. Z drugiej strony z Sebastianem mieliśmy poczucie złapania Pana Boga za nogi, tak wspaniałomyślnie obniżyła nam cenę, tymczasem dzisiaj wszedłem na stronę muzeum i co widzę? Bilet studencki - 1 KM. Promocja!

Od razu powiem, że chwilowa wściekłość minęła, bo była to bardzo trafna inwestycja. Dlatego wszystkim przebywającym w Sarajewie polecam zarezerwowanie sobie kilku godzin i zwiedzenie Muzeum Narodowego.

Dlaczego? Myślę, że każdy znajdzie w nim dział, który go zainteresuje. Na początku jest wystawa archeologiczna, dla mnie najnudniejsza część ekspozycji. Jedyne co zwróciło moją uwagę w tej części to ciekawy pomysł na wypełnienie kamiennych szczątków za pomocą plastikowych modeli starożytnych kolumn i innych wykopalisk. Nie jest to jakieś nowatorstwo, bo można się z podobną metodą spotkać, ale z pewnością uatrakcyjnia formę przekazu poprzez zobrazowanie, że znaleziony fragment jest częścią całości. Opuściliśmy dział archeologiczny, robiąc sobie przerwę na dziedzińcu, na którym mieści się ogród botaniczny, fontanna z rybami i ławkami dookoła, a także część ekspozycji. Przed muzeum i na dziedzińcu są stećaki nazywane przez nas stećkami. Wspomniany ogród botaniczny na dziedzińcu nosi słusznie nazwę herbarium - de facto na nim rośnie kilka gatunków drzew, m.in. owocowych. Jak ktoś ma szczęście to i na słodki poczęstunek się załapie. My widzieliśmy tylko jak sprzed nosa pracownica muzeum "sprząta" nam dorodną, żółtą gruszkę.

No ale siedzieć nie można za długo, skoro jeszcze trzy części do obejrzenia. Trochę zmieniając kierunek zwiedzania, najpierw idziemy do działu etnologicznego, chyba najbardziej ciekawego. Tutaj stykają się różne kultury. Można zobaczyć przykładowe domostwa, wygląd izb mieszkalnych, instrumenty muzyczne, tkaniny, stroje, przedmioty codziennego użytku etc.

Dalej jest część "prirodne nauke", czyli nauki przyrodnicze. Mnie zadowala pobieżne obejrzenie tego działu, ale jak ktoś jest fanatykiem poszczególnych elementów natury czekają na niego makiety z wypchanymi zwierzętami, całe gabloty idące w tysiące eksponatów z minerałami z całego świata, w tym Poljski, z roślinami, z owadami, z motylami noszącymi na swych skrzydłach całe palety kolorów. Muzeum ogląda się przeważnie samemu, brak nadzoru, zakaz fotografowania, cisza... Tę ostatnią mąci jedynie budzący się z drzemki co jakiś czas wulkan.

Ostatnią częścią muzeum jest biblioteka, która nie obejrzeliśmy, bo właśnie ją zamykali. Dlatego nie powiem, czy biblioteka służy jako czytelnia i czy mieści się tam jakaś ekspozycja. Jedyne co wiem to to, że jej głównym eksponatem jest unikalna żydowska hagada z około 1350 roku. Przepadło!

Dodatkowo w czasie naszego pobytu w sarajewskim muzeum, w części przyrodniczej, znajdowała się okresowa wystawa eksponatów, głównie zdjęć i malowanych pocztówek związanych z projektami czeskiego architekta, Karela Parika, którego największym dziełem jest właśnie gmach Muzeum Narodowego Bośni i Hercegowiny.

Jeszcze raz zapraszam na stronę muzeum i do odwiedzenia go osobiście, czas tam leci niestety szybko, ale warto. My spędziliśmy tam prawie cały dzień.

Brak komentarzy: