czwartek, 1 maja 2008

Opowieści z Čapljiny cz. I

Na początku bloga, gdzieś w drodze do Mostaru, obiecałem napisać później o Čapljinie. Więc piszę. Nigdy tam nie planowaliśmy jechać, a zrządzeniem losu byliśmy w tej miejscowości kilkukrotnie. To taki przerywnik w Hercegowinie. Funkcjonuje tam dworzec autobusowy i kolejowy, także wiele się dzieje, chociaż ludzi jak na lekarstwo.

Za pierwszym razem, w drodze ze Splitu do Mostaru nawet nie wchodziłem do poczekalni. Staliśmy przed autokarem, nieświadomi, że to początek naszej historii z tym miastem.

Za drugim razem, jadąc z Trebinje do Medjugorie, musieliśmy wysiąść w Čapljinie i poczekać na autobus. Tak ze dwie godziny, może lepiej. Weszliśmy do poczekalni, w której znajdują się dwie ławki, oddzielona szybą dyspozytornia i toaleta. To właśnie ona pozostawia niezatarte wspomnienia. Po tym doświadczeniu wiem co chciał przekazać czytelnikom Mario Vargas Llosa pisząc w kilku swoich książkach o intensywnym zapachu moczu pomieszanym z tłuszczem smażeniny. W poczekalni nic się nie mieszało. Był jeden uciążliwy fetor tego pierwszego. O dziwo non stop w okolicy dworca kręciła się sprzątaczka, ale widać przywykła. A może nie? Dowodem na to była ciągła chęć wietrzenia toalety, co odbijało się na podróżnych oczekujących na autobus, czyt. Sebastianie i mnie. Jeśli akurat podjeżdżały jakieś autobusy robiąc kilka minut przerwy, ludzie gromadnie szli do łazienki, patrząc na nas, jakbyśmy to my byli powodem smrodu. Oficjalnie i stanowczo zaprzeczam!

Dyspozytorów było dwóch. Mężczyzna w średnim wieku, mocno kulejący i drugi młody chłopak. Obaj doskonale zorientowani co gdzie i jak przyjeżdża, dokąd jedzie i kiedy wraca.

Ciekawe zjawisko obserwowalne w BiHu, gdzie dominuje bałkańskie "nema problema" widzieliśmy z Sebastianem co najmniej dwukrotnie. Otóż niektóre autobusy zatrzymywały się na stanicy. Inne robiły tylko rundę honorową, trąbnęły na dyspozytora, ten sobie zapisywał, że były i jechały dalej bez zatrzymywania się. Filozofia była prosta chcesz wsiąść i jechać, musisz stać tam, gdzie zauważy cię kierowca. Inaczej poczekasz na następny autobus, może jutro ci się uda. Dwie takie sytuacje widziałem. Ludzie wchodzą do poczekalni, pytają dyspozytora kiedy przyjedzie autobus, a ten im mówi no przecież był minutę temu i pojechał. Potem zaczyna się rozmowa: no przecież ja tutaj stałam, gdzie był? Był oznacza, że dyspozytor sobie zapisał, że był, a nie, że się zatrzymał i wziął pasażerów, których nie widział. Podczas gdy zdenerwowani niedoszli pasażerowie wychodzą z dworca, dyspozytor pęka za śmiechu, kiedy sytuacja się powtarza my razem z nim.

Podczas powrotu z
Počitelja zrobiłem sobie zdjęcie w Čapljinie, najlepsza pamiątka z Bośni

Brak komentarzy: